piątek, 27 września 2013

STKN Studenckie Turystyczne Koło Naukowe



Tak, tak studenckie koło, do tego naukowe..brzmi co najmniej nudno. Ależ ta nazwa potrafi być myląca. Ostatnie co o tym klubie mogłabym napisać to to że jest nudny. Każdy znajdzie tam coś dla siebie.Ale po kolei.

Klub jak sama nazwa wskazuje jest stowarzyszeniem społeczności studenckiej, co jest raczej teorią. Za moich czasów studentów było tam niewielu, może z 4 sztuki, teraz proporcje lekko się zmieniły, tzn ów społeczność studencka jest faktycznie studencka. Trudno nazywać to klubem, lepszą nazwą byłaby grupa przyjaciół/znajomych o zupełnie odmiennych charakterkach, którzy lubią spędzać czas w sposób aktywny i ciekawszy niż siedzenia przed kompem i TV.


Nasze (moje i Piotrka) początki w klubie (dokładnie 07.03.2007) nie były najłatwiejsze bo czuliśmy się strasznie hmm odmienni. Nigdzie nie byliśmy, nic ciekawego nie robiliśmy..a Ci ludzie jeżdżą po górach o których nawet nie śmiałam wtedy myśleć (ja nawet nie wiedziałam gdzie one się znajdują), podróżują po jakichś Indiach, Marokach, Islandiach, chodzą po jaskiniach, wspinają się...GDZIE JA JESTEM?? CO JA TU ROBIĘ?? UCIEKAJ!! krzyczało moje ego. Na szczęście rozum zwyciężył i okazało się że wiele z tych wtedy niewyobrażalnych rzeczy mogę sama robić i wcale nie są takie nieosiągalne.


To niezwykłe że jedna decyzja (przyjście do klubu) tak wpłynęła na moje życie. To oni pokazali że nie trzeba mieć pieniędzy żeby podróżować, że spanie zimą pod namiotem nie grozi natychmiastowym zamarznięciem, że w góry można chodzić zawsze i wszędzie, a wspinaczka i jaskinie nie są aż tak ekstremalne jak można było się spodziewać. Pokazali, nauczyli, wskazali drogę. Przede wszystkim zobaczyliśmy że świat stoi otworem, trzeba tylko się zmobilizować i ruszyć tyłek z kanapy.


Najważniejsze jest jednak to, że poznaliśmy tyle wspaniałych i ciekawych ludzi, z którymi człowiek nie jest w stanie się nudzić. Przemierzyliśmy z nimi wiele kilometrów, wypiliśmy morze wódki herbatki i nie raz zdarliśmy gardło śpiewając do gitary przy ognisku na chatowych wyprawach. To są ludzie których mega lubimy i szalenie ufamy, jak tylko mamy okazję to dążymy do spotkania z nimi (obecnie mieszkamy od klubu jakieś 1500 km, więc nie jest to takie łatwe) i mam nadzieję że jako staruszkowie będziemy nadal od czasu do czasu się widywać i wypijać raczej już nie morze ale kałuże herbatek, podczas wspólnych wyjazdów.


facebook klubu

Strona klubu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz